Z dziećmi warto rozmawiać…

Iza nie działa w żadnej organizacji, ale choć nieraz nie ma grosza przy duszy zawsze pomaga gdy braciom mniejszym dzieje się krzywda. Jest nauczycielką w niewielkiej wsi i dużo rozmawia z dziećmi. A jeśli ktoś im uświadomi, że zwierzęta też czują ból i strach, to niesamowicie reagują na cierpienie czworonogów. Dzieci są świetnymi obserwatorami, widzą to na co dorośli nie zwracają uwagi. Bo rodzicom i dziadkom nikt w szkole nie mówił, że zwierzęta trzeba szanować, a na wsi brutalny stosunek do psa kota nadal dla wielu ludzi jest normą. Uczniowie zgłaszają nauczycielce różne przypadki maltretowania zwierząt bo wiedzą, że Pani Iza na pewno pomoże.

Tak było z Bonusem, którego ktoś powiesił na drzewie. Pies prawdopodobnie pod ciężarem ciała urwał się, ale przez pół roku chodził po wsi z wrośniętym w szyję drutem. Dzieci powiedziały o cierpieniu psiaka, Iza go uratowała, a Czytelnicy Gazety Krakowskiej dali wspaniały dom.

Tym razem uczniowie zaalarmowali nauczycielkę o psie, który jest maltretowany i umiera z głodu. Dorośli o tym wiedzą, ale nikt nic nie powie bo właściciel psa może się zemścić. A kto by ryzykował dla jakiegoś tam kundla.

Iza pojechała pod wskazany adres, to zresztą była ta sama ulica z której kilka miesięcy temu zabrała Bonusa. Pies szkielet siedział na środku drogi. Panicznie bał się człowieka, ale był tak głodny, że jadł z ręki. Bez trudu włożyła go do samochodu. Chciała, żeby ktoś pomógł jej w ustaleniu właściciela psa, to była jedyna szansa na postawienie mu zarzutów. Skontaktowała się z urzędem gminy w Daleszycach i strażą miejską. Nikt nie podjął żadnych działań. Sama zawiozła wyniszczone zwierzę do lecznicy.

Misio tak go nazwałam, bo to tylko przyszło mi do głowy gdy lekarz zapytał o imię psa – wspomina Iza. Misio jest skrajnie wycieńczony, lekarz powiedział, że jeszcze tydzień i byłoby po nim. To jest całkiem duży pies, a ważył 13 kilogramów! Lekarz stwierdził, że chyba tylko jego kości tyle ważą.. Połowa powierzchni jego ciała jest łysa. Ma strupy i rany na szyi, łapach, uszach, plecach, głowie i bóg wie gdzie jeszcze. Na przedniej łapie, w ogóle nie staje – to skutek starego samoistnie zrośniętego złamania. Pies jest młody, lekarz określił, że ma najwyżej dwa lata. Zostały mu już tylko kły. Prawdopodobnie właściciel wybił Misiowi wszystkie pozostałe zęby. Lekarz wyjął z niego miseczkę śrutu. Pies był głodzony, jadł tylko wtedy gdy sam coś zdobył, wycieńczony był łatwym celem dla myśliwych.

Kiedy Iza zawoziła psa do lecznicy nie miała na koncie ani złotówki, ale wiedziała, że jeśli się nim nie zajmie to ten „worek wystraszonych kości” – jak go nazwała po prostu umrze na środku drogi. Na szczęście pomogła jej Ewa Bartosik ze Świętokrzyskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Rachunek w lecznicy opłaciło towarzystwo, a Miś na razie mieszka w domu tymczasowym. Psiak przytył już cztery kilogramy, swoim opiekunom ufnie pokazuje brzuch do głaskania. Iza wspomina, że kiedy go pierwszy raz pogłaskała był wyraźnie zaskoczony, to była dla niego absolutna nowość!

Pies ma jeszcze gips na łapie, która kiedyś była złamana, a teraz lekarze starają się ją wyleczyć i usprawnić. Czeka go też kilkumiesięczne leczenie skóry.

Ja już teraz proszę Państwa o dom dla Misia. To będzie cudowna chwila gdy Iza będzie mogła powiedzieć swoim uczniom, że psiak, którego razem uratowali ma dom i opiekuna z prawdziwego zdarzenia. Kogoś kto przytuli, nakarmi, a kiedy będzie trzeba wyleczy. Kogoś kto udowodni, że człowiek jest przyjacielem, a nie katem.

Kogoś, kto może sprawić, że ta historia skończy się szczęśliwie proszę o kontakt z numerem tel. 698 024 294 . Z tym numerem telefonu mogą się też kontaktować osoby, które chcą pomóc w finansowaniu leczenia Misia lub utrzymaniu go w psim hotelu do którego trafi jeśli nie znajdzie domu.

Najbardziej dobijające dla wszystkich, którzy ratują zwierzęta jest to, że oprawcy zwykle pozostają całkowicie bezkarni. Właściciel Misia ma już następnego psa. Ten dramat kolejnych zwierząt rozgrywa się w miejscowości Suków – Modrzewie. Dzieje się to za przyzwoleniem wszystkich. Wszystkich oprócz nauczycielki i grupki dzieci. I taka jest ta nasza polska rzeczywistość. Tylko czasem znajdzie się jakaś nauczycielka siłaczka, która próbuje kijem zawracać Wisłę, ale może dzięki rozmowom Izy z dziećmi żaden z jej uczniów nie przywiąże psa do samochodu, ani nie będzie tłukł kotem o ścianę.

Szkoda tylko, że służby, które mają obowiązek reagować często nie widzą problemu. A reagować szybko i skutecznie można.

Magda Hejda