Ida
Mamy spory kłopot z naszą dziewięciomiesięczną suczką rasy Bergamasco, która od kilku miesięcy jest z nami. Jest bardzo zalękniona, boi się wszelkich hałasów i obcych osób. Nie sposób z nią wyjść na spacer, bo ciągle nerwowo rozgląda się wokół i boi się wszystkiego, samochodów, przechodniów, rowerów. Jeśli jest bez smyczy na ogródkach działkowych ze strachu ucieka przed siebie gdy tylko ktoś lub coś się pojawi, nie zwracając uwagi na nasze wołania.
Ida, bo tak nazywała się suczka, na mój widok schowała się za kanapę. Podczas całej rozmowy czasem przemykała się jedynie jak cień do przedpokoju i z powrotem w kąt pokoju, tylko niekiedy zbliżając się do swojej pani po smakołyk.
Jej historia była niestety dość typową historią dla psów pochodzących z hodowli, gdzie zaniedbuje się ważny pierwszy etap rozwoju szczeniaka – okres socjalizacji. Do nowego domu trafiła w wieku około sześciu miesięcy z kojca, gdzie przez stosunkowo długi czas przebywała wyłącznie w towarzystwie matki, bo jej rodzeństwo zostało zabrane znacznie wcześniej. Kojec, w którym przyszło jej żyć był zlokalizowany na obrzeżach wsi i prawdę mówiąc był to kojec z widokiem na bezkresne pole. Ida cierpiała na coś, co lekarze weterynarii zwykli nazywać „kenelozą”, syndromem pozbawienia bodźców w wieku szczenięcym. Zagadnienia właściwej socjalizacji szczeniąt, mających w przyszłości żyć wśród ludzi są dość powszechnie znane, warto jednak przypomnieć, że mózg szczenięcia rozwija się niezwykle intensywnie w ciągu pierwszych dwunastu tygodni życia. Tworzy się wtedy cała rozmaitość połączeń nerwowych, a informacje zapisane w tym czasie, docierające w formie bodźców z otoczenia, mają podstawowe znaczenie dla przyszłego funkcjonowania psa. Niestety okres socjalizacji, zwany też oknem socjalizacji, dość szybko się zamyka, a braku różnorodnych doświadczeń nie da się praktycznie, w przyszłości nadrobić. My, ludzie, rozwijamy się zresztą podobnie. Niemowlę, które nie jest przytulane i kochane, będzie miało w przyszłości problemy w relacjach społecznych, w przeżywaniu i rozumieniu emocji. Dziecko, które nie słyszy ludzkiej mowy w pierwszych trzech latach życia, nie jest w stanie nauczyć się jej w przyszłości.
W poważniejszych przypadkach syndromu kennelowego, a niewątpliwie przypadek Idy do takich należał, pies nie toleruje różnego rodzaju bodźców i sytuacji, takich jak hałas, huk, samochody, rowery, dzieci, obcy ludzie, dźwięk telefonu, itp. Bodźce te wywołują u psa atak paniki, ucieczki, próby ukrycia się, lub reakcje agresji ze strachu lub rozdrażnienia. Z czasem ilość bodźców wywołujących tego typu zachowania rośnie. Zdarza się, że pies nie chce wychodzić na spacery, załatwia się w mieszkaniu. Można powiedzieć, że tego rodzaju zaburzenie jest odpowiednikiem ludzkiego, dziecięcego autyzmu.
Ida, poza sytuacjami, kiedy była w domu wyłącznie w towarzystwie swoich opiekunów, nie potrafiła się skoncentrować na niczym oprócz zagrażających jej dźwięków, widoków i zapachów. Oddziaływania terapeutyczne w wypadku syndromu kennelowego są dość złożone i obejmują obok treningu koncentracji i komunikacji, trening warunkowania, zadania i zabawy terapeutyczne, trening kontaktu fizycznego. Praca z psem obciążonym poważnym deficytem bodźców rozwojowych wymaga dużo czasu, poświęcenia, cierpliwości, wytrwałości i opanowania, jest długotrwała, a sukces nigdy nie jest pełny, co znaczy, że pies nie ma szans stać się pewnym siebie, radosnym towarzyszem człowieka, zwłaszcza żyjącego w mieście. Niestety opiekunowie Idy, mieszkali właśnie w mieście, w bloku jednego z bardziej tłocznych osiedli, w dodatku byli już w podeszłym wieku, Zdecydowali się na zakup bergamasco z sentymentu do suczki tej rasy, która kilka lat wcześniej odeszła z tego świata. Kiedy opowiedziałem im na czym polega problem Idy i co ewentualnie trzeba by zrobić, by jej pomóc, stało się jasne, że biorąc pod uwagę ich możliwości, a także warunki jakimi dysponują, nie ma szans na poprawę jej funkcjonowania i nauczenia psa radzenia sobie z tak silnym lękiem. O ile bowiem w mieszkaniu, do którego pies przywykł, można było uczyć Idę koncentracji na opiekunach i wykonywanych zadaniach, o tyle wyprowadzenie jej z klatki schodowej na tłoczną ulicę, uniemożliwiało jakąkolwiek pracę. Dlatego wspólnie zdecydowaliśmy – a była to trudna decyzja – że najlepszym rozwiązaniem jest szybkie znalezienie suczce innego domu, możliwie poza miastem, bez narażania jej na sytuacje budzące skrajny lęk. W przeciwnym razie mogłaby stać się dość szybko albo agresywna albo wycofać się w skrajną apatię.
Po kilku tygodniach udało się znaleźć młode małżeństwo mieszkające w domu za miastem, które zdecydowało się zająć Idą. Kiedy rozmawialiśmy na jej temat, odniosłem wrażenie, że zdają sobie sprawę jaki obowiązek biorą na siebie i jak powinni z psem pracować. Ida trafiła do domu z dość dużym ogrodem, co ważne o tyle, że jako duży pies pasterski potrzebowała dla dobrego samopoczucia sporo ruchu. W pierwszym okresie, kiedy ważne stało się związanie z nowymi opiekunami, staraliśmy się nie wprowadzać specjalnych ćwiczeń, poza przychodzeniem na zawołanie po smakołyki. Cała dzienna porcja jedzenia miała być dawana psu z ręki w różnych sytuacjach w domu i na zewnątrz. Następnie karmienie miało miejsce jedynie w obecności innych ludzi lub dochodzących z zewnątrz hałasów. Wprowadzono też zabawy w wyszukiwanie smakołyków i bieganie za piłką oraz chodzenie na lince. Po około trzech miesiącach Ida zaczęła wchodzić na spacery poza swój teren, jednak w dość spokojnej okolicy, gdzie ludzie pojawiali się sporadycznie. Każde spokojne zachowanie było nagradzane smakołykiem, głosem lub zabawą.
Widziałem jeszcze Idę po mniej więcej roku. Choć była i pozostanie suczką wycofaną i wycofującą się w nieznanych sytuacjach, jej funkcjonowanie i sposób bycia zmienił się znacznie. Przestała przeżywać lęk za każdym razem, gdy za ogrodzeniem pojawi się ktoś obcy, samochód czy rowerzysta. Nowi opiekunowie zapewniają jej możliwie dużo ruchu, zabawy i pieszczot, zdając sobie sprawę z jej ograniczeń, na przykład tego, że nie będą jej mogli zabrać na wakacje.
Zawsze, kiedy mam do czynienia z osobami chcącymi mieć psa, przestrzegam przed nabywaniem go z pokątnych hodowli lub z pudełka na placu targowym. Pies jest jedynym zwierzęciem na ziemi, dla którego naturalnym środowiskiem społecznym są ludzie. Dzięki trwającej kilkanaście tysięcy lat koegzystencji z człowiekiem, niezwykle łatwo przystosowuje się do wszelkich warunków i doskonale komunikuje się z ludźmi. Jest wszędzie tam, gdzie żyje człowiek i w ten sposób jest zwierzęciem zajmującym największy zasięg geograficzny. Jednak by tego rodzaju zdolności mogły się ukształtować, potrzebuje w okresie szczenięcym odpowiedniego otoczenia i wielu różnorodnych doświadczeń. Nie mam tu na myśli żadnych skomplikowanych oddziaływań. Po prostu szczeniak od urodzenia powinien być wśród ludzi, poznać ich zapach, głos, dotyk, dźwięki, które nam towarzyszą, doświadczyć kontaktu z obcymi osobami, dziećmi i innymi psami. Tak dzieje się w domowych hodowlach, gdzie lubi się psy i dzieje się samo, bez specjalnego zaangażowania ze strony ludzi. Proste ? – Proste ! A jak bardzo ważne i często niedoceniane.
Andrzej Kłosiński – behawiorysta zwierzęcy COAPE, psycholog