Gryzący szczeniak
Kilka miesięcy temu, z myślą o naszych dzieciach, kupiliśmy szczeniaka Polskiego Owczarka Nizinnego. Specjalnie wybraliśmy tę rasę jako przyjazną i odpowiednią właśnie dla rodziny z dziećmi. Tymczasem nasz 5 miesięczny obecnie Nemo stał się agresywny wobec naszych dzieci 6-letniego Pawełka, szczególnie zaś wobec 2-letniej Zosi. Od początku próbowaliśmy eliminować agresję przez karanie psa, kiedy tylko zawarczał na dziecko krzycząc lub uderzając go lekko gazetą jak zalecił nam hodowca, od którego kupiliśmy szczenię. Niestety nie przyniosło to skutku, bo wprawdzie pies nie warczy już na dzieci, ale zdarza mu się gryźć je kiedy zbliżają się do jego legowiska lub miski. Do tej pory nie doszło co prawda do pogryzienia do krwi, ale i tak ataki Nemo wyglądają groźnie, a dzieci zaczynają bać się psa. Jesteśmy pełni obaw co będzie dalej…
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Nemo był pełnym temperamentu, wszędobylskim i nieopanowanym szczeniakiem. Biegał w tę i z powrotem starając się zwrócić uwagę ludzi, szczekał i zaczepiał domowników, którzy wydawali się nieco bezradni wobec żywiołowości swojego pupila. Wobec mnie zachował jednak pewien dystans i nieufność dopóki nie spróbowałem skusić go niewielkimi smakołykami. Nawet wtedy jednak, choć bardzo chętnie brał nagrody z mojej ręki, a nawet zaczął się ich domagać, nie dał się dotknąć i unikał bliskiego kontaktu z moją ręką.
Początki problemu sięgały pierwszych tygodni pobytu szczeniaka w nowym domu. Nemo powarkiwał na dzieci kiedy te próbowały zabrać mu kość lub zabawkę, a następnie kiedy tylko zbliżały się do jego legowiska lub miski. Dorośli opiekunowie psa, chcąc od początku zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom karcili szczeniaka bądź to krzycząc na niego bądź wymierzając klapsy ręką lub zwiniętą gazetą.
Aby zrozumieć reakcje psa i skutki jakie przyniosło dotychczasowe postępowanie z nim warto spojrzeć na jego zachowanie z punktu widzenia jego potrzeb i emocji jakie przeżywa.
Celem każdego żywego organizmu jest przetrwanie. Podstawowym warunkiem przetrwania jest dostęp do pokarmu i unikanie niebezpieczeństw. Nic dziwnego, że większość psów kierowanych instynktem odziedziczonym po przodkach, w naturalny sposób broni swoich zasobów, przede wszystkim zaś jedzenia. To my ludzie mamy za zadanie nauczyć psa, że nasza bliskość nie oznacza zagrożenia utratą smacznego kąska, innymi słowy, że nie chcemy psu zabrać jego własności, a jeśli już ją zabieramy to po to, by stało się coś przyjemnego, na przykład pies dostaje w zamian inny smakołyk lub zabawkę. Poprzez wymianę jedzenia na coś równie atrakcyjnego, mały szczeniak szybko uczy się, że obrona jedzenia nie ma w tym wypadku sensu. Odwrotnie – karząc psa za obronę jedzenia lub choćby stwarzając nieprzyjemną dla niego nerwową sytuację, umacniamy jego obronne zachowanie – trzeba bronić, bo jest zagrożenie.
Kolejną rzeczą mającą w tym wypadku niemałe znaczenie jest zachowanie małych dzieci wobec psa i respektowanie jego potrzeb. Kiedy nasz domowy pupil je, śpi lub odpoczywa po spacerze gryząc ulubiony gryzak lub kość, ma prawo do spokoju. Jeśli w takiej sytuacji chcemy się z psem skomunikować, najlepiej zawołać go do siebie lub zachęcić do zabawy. Małe dzieci jednak, podobnie zresztą jak ciekawe wszystkiego małe szczeniaki, dążą do bliskiego, fizycznego kontaktu z psem, niezależnie od sytuacji. Rzecz jasna dzieci nie potrafią pojąć zachowania psa i to właśnie rodzice muszą zadbać o to, by dziecko nauczyło się rozumieć i respektować jego potrzeby. To także ważna lekcja wrażliwości na potrzeby innych, niezależnie od ich gatunku.
Dlaczego jednak pies zaczął atakować zbliżające się do niego dzieci bez ostrzeżenia ? W świecie żyjących w społeczności drapieżników jakimi bez wątpienia są wilki, bezpośrednie ataki bywają rzadkością. Chociaż agresja i gotowość do obrony zasobów jest niejako wbudowana w zachowanie tych zwierząt, bezpośrednia walka nie służy przetrwaniu ani jednostki, ani całego stada. Dlatego wilki i podobne im zwierzęta, w tym potomkowie wilków, psy, wypracowały rytuał zachowań agresywnych i uspokajających, dzięki któremu w trudnych sytuacjach można doskonale uniknąć bezpośredniej konfrontacji – walki.
Jeśli zbliżam się do obcego psa pilnującego swojej kości, ten najprawdopodobniej najpierw pokaże mi, że czuje się zagrożony i nie chce ze mną konfrontacji używając jednego lub kilku z tzw. sygnałów uspokajających np. odwróci wzrok, ziewnie, położy uszy lub zamacha ogonem. Jeśli nie zareaguję i dalej będę się do niego zbliżał, zastygnie w bezruchu, następnie zawarczy, po czym – jeśli się nie zatrzymam – marszcząc nos pokaże mi swoje zęby. Nie mogąc mnie w dalszym ciągu powstrzymać, najpierw kłapnie zębami w powietrzu, a dopiero jeśli to nie zadziała, będzie próbował mnie ugryźć. Jak widać, w normalnej sytuacji droga od ostrzeżenia do ataku jest całkiem długa i jest czas na to, by trudnej dla obu stron sytuacji uniknąć.
Wróćmy do Nemo. Karany za okazywanie w psim języku zagrożenia czy niezadowolenia z kontaktu z dziećmi przestał te zachowania demonstrować. Niestety, zamiast tego przystępował od razu do ataku. Ponieważ zaniepokojeni rodzice dmuchając na zimne, nasilili groźby i kary słowne wobec psa, jeśli tylko zauważyli, że sytuacja może zmierzać do ataku Nemo, wszystko było na najlepszej drodze, aby sama obecność dzieci była wystarczającym powodem do agresji.
Należało więc działać szybko i konsekwentnie by niejako odwrócić znaczenie wysyłanych przez dzieciaki sygnałów wyzwalających niechciane reakcje Nemo. Przede wszystkim należało za wszelka cenę unikać sytuacji konfrontacyjnych, co jest podstawową regułą w eliminowaniu wszelkich zachowań agresywnych, głównie dlatego, że każda reakcja agresji jest dla psa nagradzająca (oddala niebezpieczeństwo) i jako taka niesłychanie silnie się utrwala.
A zatem, dzieci otrzymały zakaz zbliżania się do psa w kilku sytuacjach – kiedy pies ma zabawkę lub jedzenie, kiedy śpi lub odpoczywa oraz kiedy próbuje uniknąć z nimi kontaktu. Niejako w zamian za to, mogły swobodnie wołać psa do siebie kusząc smakołykiem lub zabawką. Wskazane były także zabawy polegające na wyszukiwaniu ukrytego smakołyku, rzucaniu piłki i wymianie jej na smakołyk lub inna zabawkę.
W podobny sposób psem mieli zajmować się również rodzice, unikając rzecz jasna wszelkich kar i mając stały nadzór nad zachowaniem dzieci, zwłaszcza młodszej Zosi. Ich zadaniem stało się zatem także pilnowanie bezpieczeństwa zarówno dziecka jak i psa oraz pełnienie roli tłumacza psich zachowań dziecku i – w pewnym stopniu – dziecięcych zachowań psu.
Zabawy z psem miały także na celu nauczenie go, że bliski kontakt z ludźmi, zwłaszcza dotyk jest źródłem przyjemności, a nie zapowiedzią kary.
Z informacji od dorosłych domowników na temat trybu życia i aktywności Nemo wynikało, że część problemu agresji i pobudliwości psa wynika także z frustracji innych istotnych psich potrzeb. Temperament szczeniaka i właściwości rasy sprawiają, że dorastający PON potrzebuje tak sporej ilości ruchu, jak zabaw polegających na „polowaniu” – bieganie za piłką, przeciąganie „zdobyczy” – czy eksploracji – na przykład wyszukiwaniu ukrytych smakołyków lub zabawek. Polski Owczarek Nizinny jako pies pasterski i do pewnego stopnia stróżujący, dziedziczy skłonność do pewnych zachowań takich jak pogoń za uciekającym obiektem, czujność, czy pilnowanie przedmiotów. Prezentowanie tego typu wzorców zachowań sprawia psu przyjemność (mówiąc bardziej uczenie – jest samonagradzające) a brak możliwości ich wykonywania siłą rzeczy frustruje. Frustracja zaś może po pierwsze obniżyć próg reakcji stresowej – zwierzę łatwiej się denerwuje, po drugie zaś być przyczyną zachowań nadpobudliwych lub natrętnych.
Nie bez znaczenia dla zmieniającego zęby szczeniaka jest potrzeba gryzienia – stąd konieczność zapewnienia mu stale czegoś do zgryzienia – prasowanych, skórzanych kości, kauczukowych zabawek kong lub choćby połówki ususzonego chleba i dawania mu gryzaków zwłaszcza wtedy, gdy powinien zająć się sobą i nie być natrętnym wobec domowników.
Dla właściwych relacji w domu potrzebny jest także trening podstawowych umiejętności, takich jak przychodzenie do opiekunów, siadanie, warowanie, chodzenie na smyczy oraz danie psu jak najwięcej pozytywnych doświadczeń w różnych sytuacjach, tak by w przyszłości nie obawiał się obcych, windy, czy jazdy samochodem.
Wychowanie psa wymaga sporo czasu, cierpliwości i wiedzy, które jednak warto zainwestować w szczeniaka, aby wyrósł z niego radosny, nie sprawiający kłopotów, a przede wszystkim bezpieczny towarzysz naszych codziennych spraw, jakim po kilku miesiącach stał się Nemo. Jego opiekunowie byli na tyle odpowiedzialni, że nie rozumiejąc zachowań psa i nie potrafiąc sobie poradzić z trudnymi sytuacjami, szybko zwrócili się po fachową pomoc.
Andrzej Kłosiński – behawiorysta zwierzęcy COAPE, psycholog