Bona

Moja suczka Bona jest bardzo lękliwa na spacerach. Każde wyjście poza teren posesji, na której mieszkamy, wiąże się z nieustanną czujnością i wypatrywaniem zagrożenia. Jeśli cokolwiek czy ktokolwiek pojawi się w zasięgu wzroku, Bona ucieka na sporą odległość i szczeka, a kiedy jest na smyczy chowa się za mnie i nie chce dalej iść. To jej zachowanie jest uciążliwe i niebezpieczne. Boję się, że uciekając na przykład przed nagle pojawiającym się przechodniem czy rowerzystą wpadnie pod samochód.

Bona to półtoraroczna suczka owczarka szkockiego collie mieszkająca ze swoją panią i siedmioletnim kundelkiem w niewielkim domku usytuowanym nieco z dala od innych ludzkich siedzib, jak to określiła Pani Bony, „na odludziu”.

W domu, choć wykazywała duży dystans wobec nieznanych czy mało znanych jej gości, funkcjonowała bez zarzutu. Była gotowa być przy Pani na każde skinienie, lubiła pieszczoty, zabawy i doskonale dogadywała się ze swoim kolegą. Wobec mnie okazywała sporą rezerwę, jednak bez oznak nadmiernego zdenerwowania.

Bona trafiła do obecnego domu w piątym miesiącu jej życia. Pochodziła z domowej hodowli, z warunków, co ważne i ciekawe, łudząco podobnych do warunków w jakich żyła obecnie – domu na peryferiach, z dala od miejskiego ruchu i zgiełku. Przez cały okres szczenięctwa i dorastania tryb jej życia i aktywności był niemal niezmienny. Poranne zabawy z panią i kundelkiem Dżinem, pilnowanie domu i ogrodu, kiedy pani wyjeżdżała do pracy, popołudnie spędzane na towarzyszeniu pani w krzątaniu się wokół domowych obowiązków, znowu trochę zabawy i na koniec wieczorne pieszczoty. Jakoś tak nie było okazji i większej potrzeby zaznajamiania Bony z zewnętrznym otoczeniem. Zresztą sporadyczne wyjazdy do lecznicy czy sobotnie zakupy, nie były wówczas problemem, bo przeciętny szczeniak czy młody pies, z natury bardziej ciekawi się światem niż się go boi.

Właśnie na braku doświadczeń i obycia się ze światem polegał problem Bony. Obok socjalizacji, a więc dostarczenia szczeniakowi ważnych bodźców rozwojowych, w czasie gdy kształtuje się jego układ nerwowy i tworzą pierwsze połączenia korowe, bardzo ważną rzeczą jest wzbogacanie doświadczeń. W ciągu pierwszych 6 miesięcy życia, kiedy do głosu nie dochodzą jeszcze hormony płciowe, pies błyskawicznie i aktywnie uczy się świata. O ile wczesną stymulację i socjalizację możemy porównać do przedszkola i podstawówki, wzbogacanie jest czymś w rodzaju psiego uniwersytetu. Zetknięcie psa z możliwie wieloma sytuacjami jak jazda samochodem, środkami komunikacji publicznej, wizyty u znajomych, zostawanie w obcych miejscach, kontakt z dziećmi, jazda windą, udział w psich szkoleniach itp. połączone z możliwością swobodnej eksploracji otoczenia, daje skumulowany efekt w postaci zdolności przystosowania się do kolejnych nowych i niespotykanych zdarzeń. W rezultacie pies jest nie tylko spokojny i zrównoważony, ale też łatwiej podejmuje się trudnych zadań i łatwiej uczy się kolejnych umiejętności. Co więcej, staje się pewnym siebie otwartym i ciekawym świata towarzyszem naszego życia.

Tak się niestety zdarza, że część opiekunów przywiązuje małą wagę do tego co dzieje się z ich psem w czasie ważnego czasu dorastania. Co więcej, pokutuje pogląd wyznawany przez tradycyjne szkoły tresury, że pies może być uczony czegokolwiek dopiero kiedy skończy pół roku, ponieważ wcześniej jego układ nerwowy jest niedojrzały. Nic bardziej mylnego. Niedojrzały układ nerwowy dziecka w pierwszych trzech latach życia pozwala na przyswojenie jakże wielu ważnych i skomplikowanych rzeczy, takich jak podstawy języka, reguł komunikacji społecznej, wyrażania emocji i potrzeb. Analogicznie wcześnie i szybko uczy się nasz szczeniak.

Zaniedbania w tym czasie powodują trudności w przystosowaniu się do nowych, dla nas ludzi normalnych, sytuacji, takich jak wizyty w lecznicy, u znajomych, weekendowy czy wakacyjny wyjazd lub przeprowadzka do nowego domu.

W postępowaniu z psami takimi jak Bona, należy skoncentrować się na spokojnym i systematycznym wprowadzaniu ich w świat nieznanych im i zagrażających bodźców. Jednak sprawę zwykle komplikuje to, że zachowania lękowe w reakcji na nowe bodźce, są już niestety utrwalone. Każda ucieczka Bony czy schowanie się za nogi swojej pani, pozwalały uniknąć niebezpieczeństwa, a zatem były wzmacniane.

W przypadku Bony zastosowaliśmy trening z użyciem klikera. Choć słowo kliker zadomowiło się już na dobre w środowisku psiarzy, warto przypomnieć, że kliker to niewielkie, mieszczące się w dłoni plastikowe pudełko zaopatrzone w blaszkę, przyciśnięcie której wydaje charakterystyczny podwójny dźwięk. Dźwięk ten skojarzony z nagrodą na przykład jedzeniem, staje się warunkowym sygnałem nagradzającym. Jego główną zaletą jest to, że może być używany bardzo precyzyjnie, właśnie wtedy, gdy pies wykonuje zachowanie, które chcemy wzmocnić (np. zamiast się bać, patrzy w kierunku zagrożenia lub po prostu jest spokojny).

Trening Bony zaczęto w domu w codziennych sytuacjach. Głównym jego celem nie było nauczenie suki jakichś szczególnych umiejętności, ale skoncentrowanie jej na opiekunce i poszukiwaniu sposobów otrzymania nagrody (smakołyka). Jeśli ktoś się boi to nie myśli, i odwrotnie – jeśli ktoś ma do wykonania angażujące myślenie zadanie, intensywność przeżywania emocji jest mniejsza. Uruchomienie procesów korowych hamuje aktywność, odpowiedzialnego za emocje, układu limbicznego.

Po kilu tygodniach, w ciągu których Bona opanowała chodzenie przy nodze, warowanie, siad i doskonale koncentrowała się na swojej opiekunce, można było codzienne sesje treningowe przenosić na zewnątrz. Na początek w miejsca, gdzie było małe prawdopodobieństwo nagłych spotkań z ludźmi, następnie coraz bliżej ulicznego ruchu i przechodniów.

W międzyczasie pani zaczęła zabierać suczkę na bliższe i dalsze wyjazdy samochodem – do sklepu (suczka pozostawała w samochodzie), do znajomych, wreszcie do miejskiego parku. W pracy z Boną próbowaliśmy wykorzystać Dżina, jednak ten, choć nie bał się niczego, był tak ciekawy świata, że nie mógł skoncentrować się na swojej pani, był bardzo pobudzony i nie dawał się odwołać. Udało się natomiast znaleźć zrównoważoną goldenkę, z którą Bona mogła biegać i bawić się na sobotnich spacerach.

Stopniowo i powoli Bona uzyskiwała pewność siebie w obcych dla niej sytuacjach i dziś po około ośmiu miesiącach, choć nie jest i nie będzie lwem salonowym, jest w miarę zrównoważona i spokojna w kontakcie z przechodniami, rowerzystami czy w miejskim ruchu. Jest i pozostanie psem wrażliwym, bo oprócz braku wzbogacających doświadczeń, po prostu taka się urodziła. Każdy pies, także w obrębie rasy, jest inny. Nieco inaczej się uczy, ma nieco inne wrodzone wzorce zachowania czy progi reakcji, co trzeba brać pod uwagę przy okazji jakiejkolwiek pracy z psem.

Andrzej Kłosiński – behawiorysta zwierzęcy COAPE, psycholog