Czekają i tęsknią
Marzycie o zwierzaku, który wniesie do domu wiele radości? Pomyślcie o adopcji psa lub kota ze schroniska. Pokochają Was całym sercem – radzi Dorota Sumińska, lekarz weterynarii, pisarka i dziennikarka.
Czym powinniśmy się kierować adoptując zwierzaka ze schroniska?
Przede wszystkim sercem, ale też zdrowym rozsądkiem. Wiadomo, że ktoś, kto ma chore nogi, nie powinien adoptować charta, który musi dużo biegać. Ludzie, którzy nie lubią chodzić lub są starsi niech wybiorą maleńkiego psa, któremu wystarczy mniej ruchu. Albo kota. Młodzi i ci, którzy lubią biegać, niech wezmą sobie dużego psa, który lubi długie spacery.
Słyszy się czasem, że utrzymanie psa, zwłaszcza dużego, jest kosztowne i nie każdego na to stać.
To demagogia. Lepiej dla psa, by jadł makaron z olejem i był ze swoim panem w domu, niż zajadał się frykasami w schronisku. Pies nie jest wymagający pod względem jedzenia, nawet sporego można wykarmić za niewielkie pieniądze. My kupujemy dla naszych psów na targu głowiznę, lub okrawki po 3-4 złote za kilogram. Dodajemy makaron, ryż i warzywa. Nie wychodzi to drogo.
Niektórzy się obawiają, że pies ze schroniska może być agresywny.
Psy są różne, tak jak ludzie i różnie na początku mogą się zachowywać. Z reguły te, które trafiają z nieszczęścia w dobrobyt, doceniają to i są bardzo oddane. Pies, który kilka lat przebywał w schronisku, może mieć problemy z dostosowaniem się do nowego miejsca. Trzeba okazać mu cierpliwość i dać mu czas, by się przystosował. To tak jakbyśmy trafili do chińskiego domu, nie potrafili się zachować, a Chińczycy mieliby o to pretensje. A powinni dać nam czas, byśmy nauczyli się chińskich zwyczajów. Tak samo jest ze zwierzętami.
Lepiej adoptować jedno czy kilka zwierząt?
Proszę sobie wyobrazić, że adoptowała panią para hipopotamów. Bardzo panią kochają, ale jest pani tylko z nimi. Lepiej więc wziąć więcej niż jednego psa, kota, o papużkach nierozłączkach nie wspomnę. Razem będzie im raźniej.
A co z obawami, że starczy pies ze schroniska do nas się nie przyzwyczai? No i szybko umrze.
A może powinniśmy pomyśleć co my możemy dać takiemu psu? Ile będziemy ofiarować mu szczęścia, no i ile możemy się od niego nauczy? Zwierzęciem, które nauczyło mnie najwięcej był Poldek. Zadzwoniła do mnie Joanna Zaniewska, która ratuje wiele zwierząt, że znalazła na wpół zamarzniętego, starego psa. Jest głuchy, ślepy i nikt go nie chce. No i przyjechał kundelek, trochę większy od foksteriera, na długich cienkich nogach. Potwornie wszystkiego się bał. Każde dotknięcie powodowało, że dygotał przerażony, wręcz umierał ze strachu. Po 2-3 miesiącach zaczął się ze mną bawić i widać było, że jest szczęśliwy. I choć trwało to tylko pół roku, było wspaniale. Innym moim ukochanym psem jest Miśka. Kocham ją ogromnie, a przecież po to żyjemy, by kogoś kochać. No i żeby nas kochano, a Miśka mnie kocha. Dlaczego ludzie nie chcą stać się najważniejsi dla zwierzaka ze schroniska?
Nie każdy jest lekarzem weterynarii i nie każdy ma dom z dużym ogrodem, w którym może biegać 11 kotów i 7 psów…
To nie ma nic do rzeczy. Gdybym była malarką, też miałabym zwierzęta. Przedtem, w małym mieszkaniu mieszkałam z córką, mężem, 5 psami, 6 kotami i 2 jeżami. To kwestia nastawienia. Apeluję do ludzi, aby adoptowali skrzywdzone, niechciane zwierzęta, bo możemy także pomóc sobie, zostać dobroczyńcami. Żyjemy po to, żeby pomagać innym. Po to, aby ktoś się do nas śmiał, merdał ogonem, mruczał.
W Pani domu jest kot bez łapy, ślepa kotka… Ludzie boją się adoptować kalekie istoty.
Ależ one sobie świetnie radzą, proszę popatrzeć na Szymona, jak biega za motylem. Co z tego, że nie ma łapy? A ślepa koteczka Mała Mi to największa rozrabiaka. To tak, jak z ludźmi. Widziałam film o niewidomych dzieciach, które wspinały się na Mont Everest . Ktoś dał im szansę, by uwierzyły w siebie. I taką szansę powinniśmy dać kalekim zwierzętom. Musimy tylko pamiętać, że zwierze nie jest rzeczą i jak decydujemy się na adopcję, to musi to być związek na całe życie: jego lub nasze.
Rozmawiała Hanna Budzisz
(Poradnik Domowy sierpień 2010)