Gerard K69/06/10

Cześć, to ja Gerard, jestem już całkiem „dużym” panem kotem – mam prawie 6 miesięcy i od 5 miesięcy mieszkam sobie w krakowskim schronisku. Trafiłem tam jak byłem maleńki i chory. Przez ten czas poznałem bardzo dużo kocich przyjaciół, takich całkiem małych i dużych też. Staram się być radosnym kotkiem ale jest mi strasznie przykro od kiedy zrozumiałem, gdzie są podziali się moi przyjaciele z którymi lubiłem się bawić i przytulać do snu – oni wszyscy zostali już zabrani przez ludzi do swoich, własnych domów – tak kiedyś powiedziała mi pewna pani, która codziennie mówi mi, że niedługo też trafię do takiego miejsca i będę mieć własne posłanko, awłasne miseczki i własną rodzinkę, tylko że nikt taki jakoś się nie zjawia…. a ja czekam i czekam już tak strasznie długo… przecież jestem bardzo milutkim i równie grzecznym, kotkiem, lubię tak bardzo mocno przytulić się do takich różnych ludzi, którzy mnie odwiedzają, oni mówią że jestem słodkim mruczadełkiem… ale potem muszą już wyjść i znowu zostaję zupełnie sam… Zaczynam podejrzewać że chyba nie podobam się nikomu, skoro nikt mnie nie chce zabrać to tego tak zwanego domu, może to wina mojego czarnego, zwyczajnego futerka i tego że w wyniku przebytej choroby jedno oczko mam mniejsze i nie do końca sprawne ale mi to zupełnie nie przeszkadza więc już niczego nie rozumiem. Tak bardzo chciałbym zobaczyć jak wygląda świat poza moim boksem i jak to jest być kochanym i móc cieszyć się obecnością ludzi przez okrągłą dobą, to musi być coś niesamowitego…zazdroszczę tym kotkom, które już wiedzą jak to jest MIEĆ DOM